Nie ma takiego numeru - czyżby koleny Vabank?
>> środa, 30 kwietnia 2008
Przymierzając się do napisania tej notki zastanawiałem się ciągle, co dobrego napisać o tej produkcji. Szukałem, szukałem i za wiele znaleźć nie mogę.
Jeśli pamięć mnie nie myli to film zapowiadany był, jako kolejna część Vabanku. Tymczasem okazuje się, że zamiast emocjonującego filmu otrzymujemy jakąś nędzną podróbkę Ocean’s Eleven (nie koniecznie pierwszej części). Film, mnie, jako miłośnika paczki „Ołszyna”, razi podobieństwami.
Całość przedstawia napad na kasyno. Projekt jakże oklepany, a mimo to ciągle kuszący i ciągle odświeżany. Jednak znając polskie realia nie można podejść na poważnie do takiego filmu. Nie było milionów dolarów na produkcję i promocję. Nie ma w nim wielkich gwiazd, ani żadnych innych fajerwerków. Z Vabankiem łączy go tylko Kwintowski (Jan Machulski), który i tak pojawia się tylko chwilami. Co ciekawe pojawia się tam też Wielki Szu:). Produkcję ratuje typowy polski humor, gdyby nie to, nie dałoby się oglądnąć do końca. Tym właśnie zamaskowane są wszelkie niedociągnięcia i braki finansowe ;]
Film polecam tylko i wyłącznie tym, którzy nie maja już kompletnie nic innego do roboty.
J
0 komentarze:
Prześlij komentarz